Kolekcjonerstwo. Jest to nieuleczalna choroba, na którą naukowcy wciąż nie znaleźli lekarstwa, a lekarze załamują ręce. Jest jak narkotyk. Jeżeli w to wejdziesz, wpadniesz po uszy. Polecisz na całego. Gdy nie będzie stać Cię na zakup wymarzonego przedmiotu do kolekcji, możesz być pewien, że zdobędziesz fundusze za wszelką cenę. Pójdziesz i pożyczysz. Poniżysz się jak nałogowy palacz, gdy prosi przypadkowo napotkaną osobę o papierosa. Kupujesz i odkładasz na półkę. Zaczynasz szukać nowej zdobyczy. Tak bez końca. Właśnie tak jest z modelami. Te z gatunku "must have" są najgorsze dla Twojego portfela. Nie ważne ile kosztują, gdy są w zasięgu twoich oczu już przepadłeś bracie. Ręka nie zadrży nawet na chwilę. W mojej kolekcji jest kilkanaście takich modeli, które kupiłem sercem, a nie rozumem, zapewne przepłacając za nie. Piękna i zjawiskowa Alfa Romeo Montreal, czy wspaniale wykonany Opel Calibra. Fiat X1/9 też się do nich zalicza. Nie inaczej jest w przypadku opisywanej dzisiaj miniatury.
Musicie wiedzieć, że Fiat 850 to rodzina złożona z kilku odmian nadwoziowych. Każda jest w zasadzie innym samochodem. Różnią się na tyle, że z powodzeniem mogłyby być innymi modelami. Jest dwudrzwiowa Berlina, Coupe, Cabriolet czyli Spider, a także trzydrzwiowa odmiana dostawcza T i minivan Familiare. Ponadto Coupe i Cabriolet wytworzono w dwóch seriach. Pierwsza zwykła, oraz druga z przydomkiem Sport. Wyjaśnię Wam jednak wszystko po kolei.
W 1964 roku Fiat rozpoczął produkcję podstawowej odmiany przyszłej rodziny 850. Jak już wcześniej wspomniałem był to mały dwudrzwiowy samochód z silnikiem umieszczonym z tyłu i napędzanymi tylnymi kołami. Otrzymał bardzo popularną w tamtych czasach nazwę odnoszącą się do rodzaju nadwozia - Berlina. Była to kareta czteroosobowa o nadwoziu trójbryłowym. Według Cioci Wikipedii nazwy takie nadawano autom produkowanym na rynek włoski, portugalski, hiszpański i rumuński. Bogatsze wersje nazwano Special. Ta pojawiła się w 1968 roku. Oferowała przednie hamulce tarczowe, sportową kierownicę i ulepszone wyposażenie, a także silnik, który generował teraz 25 procent wyższą moc. Z dziennikarskiego obowiązku nadmienię tylko, że następcą tego filigranowego Fiacika był model 127. W przypadku rodziny 850-tek jest trochę tak, jak z próbą rozszyfrowania i klasyfikacji aut z zza Wielkiej Wody. Każda z wersji nadwoziowych jest pozycjonowana w innej klasie i ma innego sukcesora. W tym samym roku co Berlina debiutowała również 850T, czyli uniwersalna odmiana, a także siedmioosobowa następczyni 600 Multipli, czyli 850 Familiare.
Najlepsze i najbardziej urodziwe z nich – Coupe i Spider, miały się dopiero pojawić. Debiutowały w Genewie w 1965 roku. Ze względu na objętość wpisu opiszę tylko odkrytą wersję. Ojcem tej wspaniałej karoserii, twórcą pięknej linii jest Giorgetto Giugiarro, który w tamtych czasach pracował dla Bertone. To właśnie logo manufaktury z Grugliasco dumnie błyszczy na przednich błotnikach bohatera dzisiejszego opowiadania. Czasy dla takich manufaktur, które projektowały głównie prototypy i jednostkowe nadwozia na zamówienie stały się bezlitosne. Nuccio Bertone bliski zamknięcia firmy widział ratunek tylko w produkcji bliskiej seryjnej. Toteż liczył na Fiata, który właśnie w jego firmie miał zamiar budować ten piękny samochód. Starał się więc stanąć na wysokości zadania, aby wytwarzać jak największe ilości Spiderów. Turyński potentat zaś ograniczał specjalnie rynki zbytu na ten model czyniąc zeń elitarny i niszowy. Bertone zaproponował nawet obniżenie swojej marży w celu osiągnięcia atrakcyjniejszej ceny za tego Fiacika i w związku z tym przyciągnięcia większej klienteli. Bezskutecznie jednak. Agnelii i jego świta byli nieubłagani. Doszli jednak do porozumienia w inny sposób. Otóż Nuccio zdecydował się produkować własną wersję Spidera z bogatszym wyposażeniem. Warunek Turynu był taki, że cena miała być wyższa od zwykłego standardowego modelu. Niestety nie pomogło to za bardzo, gdyż Spider CL, jak go oznaczono, znalazł niewielu klientów.
Pierwsza seria 850 Spider miała silnik czterocylindrowy umieszczony wzdłużnie z tyłu o pojemności 843 ccm i mocy 47 KM. Autko było dość lekkie, ważyło niespełna 750 kg i dosyć sprawnie się rozpędzało. Osiągało 145 km/h. Silnik był rozwiniętą wersją (zwiększenie pojemności i stopnia sprężania) tego z modelu 600D. Takie zestawienie występowało do 1968 roku. Właśnie wtedy nieutrudzony Maestro Bertone postanowił znowu zawalczyć o odkrytego Fiacika. Znalazł zbyt na amerykańskim rynku, na którym pojazd ten bardzo się spodobał. Ale jak to w przypadku Stanów Zjednoczonych bywa, nie obyło się bez problemów z bezsensownymi i głupimi przepisami. John przyczepił się do oświetlenia, bezpieczeństwa i emisji spalin europejskiego autka. Przednie reflektory miały być nierozbieralne, bez wymiennych żarówek oraz charakterystycznych dla 1-serii przeźroczystych osłon zewnętrznych. Przez emisję spalin po raz któryś w historii Stany Zjednoczone strzeliły sobie same w kolano otrzymując po prostu odprężony silnik o mniejszej pojemności, niższej mocy no i wiadomo osiągach. Motor miał 817 ccm i moc 36 koni mechanicznych.
Można zaryzykować stwierdzenie, że krok ten przyczynił się do powstania 2-serii 850-tki. Wymagania rynku amerykańskiego spowodowały głównie zmiany przedniej części nadwozia i w ten sposób w 1968 roku nastał czas na 850 Sport Coupe i Sport Spidera. Otrzymał on także zmiany w oprzyrządowaniu tablicy rozdzielczej i drobne korekty wyposażenia. Auto dostało więcej wigoru dzięki wymianie jednostki napędowej na motor o pojemności 903 ccm. Silnik ten był wykorzystywany przez Fiata, a w niektórych przypadkach nawet przez Seata do wczesnych lat dwutysięcznych. Zasilaniem w prąd zajmował się odtąd alternator. Moc zwiększono o wartość 5-ciu dzikich koni mechanicznych. Przy wartości rzędu 40-50 koni, taka procentowa podwyżka to rażąca różnica. Od teraz można było otrzeć się o magiczną barierę 150 km/h.
Manufaktura Bertone zakończyła produkcję 850 Sport Spidera w 1972 roku, i rozpoczęła montaż opisywanego na tym blogu Fiata X1/9.
Gdy w marcu 2021 roku przeszukiwałem polski portal aukcyjny bardzo się ucieszyłem, gdy znalazłem na nim miniaturę z mojej listy "muszę ją mieć". Moim oczom ukazała się filigranowa postać czerwonego Fiacika w kształcie łódeczki i ze smakiem wykrojoną przestrzenią dla pasażerów. Tak jak w przypadku wielu innych miniatur z mojej kolekcji, tak i tutaj kolor karoserii miał decydujące znaczenie. Czerwień "rosso" to najszybszy odcień dla sportowych samochodów, szczególnie jeśli pochodzą z południa Europy. Podobno linia i kształty tego Spidera w chwili debiutu mocno wykraczały poza dekadę, w której to auto zaprezentowano. Był zbyt nowoczesny. Chciałbym w tym miejscu zwrócić uwagę na pewną ciekawostkę. Na przedniej części, poniżej pokrywy silnika, znajduje się zmieniony emblemat FIAT, który pojawił się w tym kształcie właśnie na drugiej serii 850tki w 1968 roku. Moja pomniejszona 850-tka to właśnie 2-seria, już po zmianach przedniej części nadwozia. Estetyka położenia przez Minichamps lakieru jest na wysokim poziomie. Grubość powłoki nie przysłania krawędzi elementów nie odbierając im ostrości. Na przednich błotnikach możemy zobaczyć loga Bertone, a idąc dalej w odczytywaniu napisów i oznaczeń, w tylnej części karoserii, na tylnym pasie jest oznaczenie w postaci rombu FIAT Sport 850. Najwięcej detali znalazło się właśnie w kończącej model części. Są kratki wentylacyjne silnika, chromowana galanteria, w tym zakrętka wlewu zbiornika paliwa. Jest także dzielony zderzak i i podwójna końcówka wydechu. Bardzo ładne są koła. Jednak to, co przykuwa wzrok w kabriolecie, to wnętrze. Na pierwszy strzał idzie dwuramienna kierownica z drewnianym wieńcem. Jest i "strach łapka" po stronie pasażera. Okleina deski rozdzielczej to sztuczne drewno. Dla miłośnika Fiata, czy kolekcjonera klasyków w miniaturze, to niekwestionowana pozycja do zdobycia. Polecam z całego serca. Za swój egzemplarz przyszło zapłacić mi 199zł.
Kończąc dzisiejsze opowiadanie pozwolę sobie na małą retrospekcję. Obawiam się, ze kiedyś w końcu nastąpi taki moment, że moja lista "must have" ulegnie wyczerpaniu. Już całkiem niedawno za jedną z takich miniatur przyszło mi zapłacić niewyobrażalną kwotę prawie 500 PLN. Wiem jednak, że dwa najbardziej poszukiwane przeze mnie modele przekroczą z nawiązką tę wartość. Z drugiej strony, jest to także jakaś lokata kapitału. Gdy robiłem "porządek" w swoich zbiorach, bywało, że otrzymywałem za modele podwojoną kwotę. Bywało także tak, że miniatura sprzedała się na portalu aukcyjnym w 5 minut od wystawienia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz