piątek, 8 grudnia 2023

Saab 92.001 1:43 Atlas

"Mówimy - Lenin, a w domyśle - partia, mówimy - partia, a w domyśle - Lenin" - są to słowa rosyjskiego poety Włodzimierza Majakowskiego. Dosyć często przytaczał je Henio Lermaszewski w serialu "Dom". Stąd moja znajomość tego cytatu. Nie jestem zwolennikiem rewolucji październikowej, bolszewizmu, czy samego towarzysza Ilicza Ulianowa Lenina. Czasy też nie są odpowiednie, by wspominać o Kraju Rad. Przytoczony cytat doskonale jednak posłuży mi jako wstęp do dzisiejszego wpisu. Mówimy Saab i co przychodzi nam pierwsze na myśl?





W ostatnich latach, nie istniejąca już marka produkująca samochody Saab, kojarzyła nam się najczęściej, jako jedna z najbardziej oryginalnych, którą to w posiadanie brali nietuzinkowi klienci. Głównie przedstawiciele wolnych zawodów. Takie rozwiązania jak stacyjka w tunelu środkowym, czy deska rozdzielcza wzorowana na kokpicie samolotu, to tylko nieliczne przykłady oryginalności konstrukcji. Z Saabem nierozerwalnie kojarzy się również bogatsza odmiana Aero, z najmocniejszym w gamie modelu silnikiem, czy rozwiązanie techniczne w postaci niskociśnieniowego turbodoładowania. Pod koniec istnienia producent z Trollhattan w wyniku kiepskiej sytuacji finansowej próbował ratować się kooperując z niemieckim Oplem. Nazywano go wtedy szwedzką Vectrą.


Niewielu, poza prawdziwymi miłośnikami motoryzacji, czy entuzjastami marki, zdaje sobie sprawę z tego, że jeszcze kilka dziesięcioleci temu Saab kojarzył się z silnikami dwusuwowymi, czy malutkimi nadwoziami przypominającymi kroplę wody. Do tego, doskonale odnajdywał się w rajdach. Początki auta z Trollhattan nie wiele odbiegały od znanych nam produktów samochodopodobnych z FSO. Oczywiście mowa o Syrenie. Szwedzi bardzo sobie cenili silniki dwusuwowe ze względu na łatwy rozruch w niskich temperaturach, czy nieskomplikowaną konstrukcję. W porównaniu do naszych rodowitych konstruktorów potrafili jednak wykorzystać w swoim pojeździe silnik efektywniejszy i sprawniejszy (pochodził od DKW), nie wspominając już o jego wytrzymałości. Do tego cała reszta była bardzo starannie przemyślana i tak samo zbudowana i złożona. Mistrz kierownicy, wirtuoz wygrywania rajdów samochodowych Saabem – Eric Carllson podczas jednego z Rajdu Monte Carlo miał okazję grzecznościowo poprowadzić naszą rodzimą "Królową szos". Po odbytej próbie złapał się za głowę i zapytał polskich rajdowców w jaki sposób dali radę dojechać tym czymś aż do Monako, a co dopiero wystartować w odcinku specjalnym. Przecież to miało zaraz się rozlecieć! Był przerażony! Mamy więc pogląd, choć Saab wcale nie odbiegał konstrukcyjnie od tego, co oferowała nam rodzima motoryzacja w latach powojennych w Bloku Wschodnim. Silniki dwusuwowe zniknęły z oferty szwedzkiego producenta dopiero w 1967 roku i zastąpiono je wtedy V4 z Forda.



Zanim światło dzienne ujrzał bohater dzisiejszego wpisu, powstały w 1937 roku Saab wytwarzał samoloty bombowe i myśliwce dla wojska. Latające maszyny to rdzeń i rodowód szwedzkiej marki, podobnie jak monachijskiego Bmw. Samochody nie były nawet w planach. Dwa lata później, gdy rozpoczęła się wojenna zawierucha uruchomiono tam produkcję silników lotniczych. W 1945 roku, gdy zakończyły się działania wojenne skończyły się także wojskowe zamówienia. Sytuacja firmy nie była wesoła, a cywilne lotnictwo pasażerskie nie zapewniało finansowego bezpieczeństwa Saabowi. Na ratunek miała przyjść motoryzacja.



Pod kierownictwem Gunnara Ljungstroma konstruktora lotniczego, powołano piętnastoosobowy zespół, który miał się zająć projektowaniem nowego samochodu osobowego. Prace projektowe rozpoczęto w Likoping, by w 1947 roku przenieść wydział motoryzacyjny do Trollhattan. Autorem rysunków przyszłego Saaba 92 był Sixsten Sason i były one już gotowe w ostatnim kwartale 1945 roku. Nadwozie wzorowano oczywiście na sylwetce samolotu. Prace trwały w iście ekspresowym tempie, gdyż już na początku przyszłego roku gotowy był drewniany model w skali 1:1, którego i tutaj uwaga! - pomalowano czarną pastą do butów i spolerowano dla dobrego efektu wizualnego. Dla celów badań aerodynamicznych stworzono także model w skali 1:10, którego wynik dał wspaniały jak na owe czasy współczynnik Cx równy 0,32.


Pierwszy prototypowy samochód z Trollhattan został oznaczony Saab 92.001 i był gotowy 4 czerwca 1946 roku. Szwedzi nazwali go Ursaab, co po przełożeniu w translatorze daje : "Twój Saab". Poprzedzony był dwoma projektami lotniczymi Saab 90 Scandia i 91 Safir, dlatego uznano, że kolejny ich projekt nazwany zostanie właśnie 92. Silnik miał dwa cylindry, którego łączna pojemność to 692 ccm. Moc nie była pokaźna, ani nawet duża, ale 20KM była wtedy wartością wystarczającą. Moment obrotowy wynosił 57 Nm. Rok później zaprezentowano drugi prototyp oznaczony Saab 92.002. Natomiast seryjna produkcja modelu oznaczonego już dwucyfrowo 92 rozpoczęła się w 1949 roku.


Miniatura, którą za chwilę dla Was opiszę tym razem pochodzi od skromniejszego producenta, ale to nie znaczy, że trzeba go z miejsca skreślić. Atlas wypuścił serię modeli Saaba, zatytułowaną "Saab Car Museum Collection". Modele z tej serii zostały spakowane w specjalne pudełka z wydrukowanymi zdjęciami kilku historycznych samochodów tej marki. Wśród nich jest także Ursaab. Po otworzeniu opakowania zauważamy, że model nie znajduje się w gablotce tylko zabezpieczeniem oprócz podstawki jest składający się z dwóch części blister ochronny. Podstawka jest biała co świetnie kontrastuje z czarnym kolorem nadwozia miniatury. Tak jak wyżej wspomniałem, pomimo tego, ze to tańszy wykonawca modeli, nie dał nam tego odczuć w żaden sposób. Model ten jest ze mną od 2018 roku. Został zakupiony na warszawskiej giełdzie za kwotę 70zł.



Zaczynając od oceny ogólnej bryły miniatury, można z całą odpowiedzialnością stwierdzić, że ta odwzorowana została prawidłowo. Chociaż samochód, na którym wzorowano model znany jest mi tylko i wyłącznie ze zdjęć. Oglądając przód Saaba w czterdziestej trzeciej skali mamy wrażenie jak byśmy przyglądali się żabie gotowej do skoku. Z drugiej strony przypomina także grzyb z dużym kapeluszem, albo nawet domek "Smerfów". Wybaczcie za ostatnie porównanie. Znaczek firmowy jest namalowany na masce silnika, ale już reflektory, atrapa chłodnicy to dodatkowo wykonane srebrne elementy, które starannie wykonano i osadzono na swoich miejscach równo i czysto. Zderzak, ramka rozdzielająca szybę na dwie części oraz wycieraczki tak samo dobrze udały się producentowi. Gdy zajrzymy do wnętrza widzimy wszystko jak na dłoni, a to zasługa jasnych tapicerek. Profil boczny to słabo zaznaczony kierunkowskaz ramieniowy w przednim błotniku, czy za słabo wykrojone drzwi, które jak w rodzimej Syrenie są wiatrołapami. Ale te słabo widoczne linie podziału, to może być po trosze zasługa czarnego malowania. Tył miniatury jak w prawdziwym samochodzie, którego jest odwzorowaniem, jest znacznie węższy niż przód pojazdu. Jednak rozstaw kół jest jednakowy. W tylnej części karoserii rzucają się w oczy podwójna tylna szyba jak w pierwszych VW Garbusach, czy tylna pojedyncze światło nad zderzakiem i tablicą rejestracyjną. A na tej widnieje nazwa typu samochodu- 92001.



Czy model mnie zadowala? Oczywiście, że tak. Jest to miniatura bardzo oryginalnego samochodu, do tego prekursora znakomitego producenta jakim był Saab. Pod koniec istnienia troszeczkę się pogubił, ale kto nie próbował by ratować się za wszelką cenę. Szkoda, że stało się tak jak się stało, że Saab umarł. Jednak z mojego punktu widzenia prawdziwa motoryzacja również zaczyna powolną agonię i za Chiny Ludowe nie próbuje się bronić. Przykre.















2 komentarze:

  1. Hola!

    Muy completa la información y una miniatura muy importante en la historia del automovilismo.

    Saludos!!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale pokrakra xD wygląda jakby go z zupy wyjęli. Świetnie wykonany model i jak zawsze rzetelny wpis ;)

    OdpowiedzUsuń