niedziela, 21 czerwca 2020

SAAB 9³ SportWagon 1:43 Motorart

W dzieciństwie jedna z babć straszyła mnie, że jeśli nie będę jadł, to przyjdzie dziad i mnie zabierze, albo przyjedzie czarna Wołga i zostanę porwany. Z wiekiem okazało się, że podobne historie opowiada się dzieciom na całym świecie. Strzyga, Bebok czy Utopiec na Śląsku, Knecht Ruprecht w Niemczech, Krampus w Italii, Człowiek z workiem w Hiszpanii, sieją postrach wśród europejskiej dziatwy. Nie inaczej jest w Skandynawii. Chyba nie ma tam autochtona, który nie słyszałby o trollach. Stare, brzydkie i złośliwe, zamieszkiwały gęste lasy, góry i jaskinie. Mogły być olbrzymami lub skrzatami.


Wredne charaktery pchały je do uprzykrzania życia ludziom. Biada osobom, które nie wróciły przed zmrokiem do domu lub, co gorsza zostały w lesie. Olbrzymie trolle najczęściej chwytały ich i więziły, zmuszając do pracy przy wydobywaniu złota lub srebra. Gdy człowiek przestawał być potrzebny nierzadko kończył, jako danie. 

Jezioro Vänern jest największym na terenie Szwecji. Otoczone lasami, w których wedle legend mieszka mnóstwo trolli. Zaledwie piętnaście minut jazdy od południowego brzegu znajduje się miasteczko Trollhättan, co w wolnym tłumaczeniu znaczy czapka trolla. Ludzie tam mieszkający są twardzi i potrafią sobie radzić z przeciwnościami losu, za które odpowiadają złośliwe trolle. 

Słysząc legendy o trollach prezes SAAB’a wzruszył beznamiętnie ramionami i w 1947 przeniósł do Trollhättan nowopowstały oddział motoryzacyjny. Przecież ludowe bajania nie mają szans w starciu z umysłem.

Przez wiele lat SAAB był producentem aut dla indywidualistów. Jego posiadaczami byli architekci, ludzie kultury, wolne dusze. SAAB zawsze się wyróżniał, chadzał swoimi ścieżkami, ale nigdy na skróty. Najlepszym przykładem były prace nad flagowym modelem 9000. Opracowany wspólnie z Fiatem projekt zmierzał ku końcowi. W trakcie prób zderzeniowych Włosi byli zachwyceni, natomiast Szwedzi wprost przeciwnie. Wzmocnili nadwozie i podwozie, poprawili tylne zawieszenie i raz jeszcze przeprowadzili testy. W efekcie SAAB 9000 był najbardziej bezpiecznym autem obok odwiecznego rywala Volvo 700/900. 

Na skutek kryzysu paliwowego w latach siedemdziesiątych SAAB zaczął podupadać. W firmie postanowiono szukać wsparcia w postaci inwestora z zagranicy. W latach osiemdziesiątych nawiązano współpracę z Fiatem, czego efektem był model 9000 i włoskie trojaczki: Fiat Croma, Lancia Thema i Alfa 164. Obie firmy widziały głęboki sens współpracy i w 1989 roku miały przypieczętować fuzję. Wtedy po raz pierwszy do akcji wkroczyły złośliwe trolle. Wystraszyły pełnych wigoru i polotu południowców, przeganiając ich hen, za morze, pod samiuśkie Tatry gdzie siedzą po dziś dzień. Na ich miejsce sprowadzili kowbojów zza oceanu. 

General Motors przejął w 1989 roku 50% akcji SAAB’a. Na początku amerykanie zostawili Szwedom dużą swobodę przy opracowaniu nowych modeli. Szybko jednak okazało się, że mieli zupełnie inny pomysł na SAAB’a. Miały to być Ople w wersji premium, z bardziej wyróżniającym się nadwoziem. W drodze wyjątku pozwolono Skandynawom na kilka fanaberii jak pozostawienie stacyjki w tunelu środkowym czy night panel nawiązujący do lotniczych tradycji firmy. Ale możliwie najwięcej części miało pochodzić z Rüsselsheim. 

W 1993 roku pokazano pierwsze wspólne dziecko SAAB’a i GM. Model 900 bazował na płycie podłogowej Opla Vectry A. Nowa dziewięćsetka zupełnie zerwała z dotychczasowym wyglądem modelu. Charakterystycznie agresywną stylistykę 900 zastąpiły miękkie linie nadające lekkości nadwoziu. Auto przypadło nabywcom do gustu, nawet ograniczenie dostępnych wariantów nadwozia do dwu i pięciodrzwiowego hatchbacka i wersji cabrio, nie wpłynęło negatywnie na ilość zamówień. Sytuację nieco jeszcze poprawił lifting nadwodzia z 1998 roku. 900 przemianowana została na 9³ i nabrała nieco dawnej drapieżności. Szczególnie wersje Aero i Viggen mogły się podobać. Silnik 2,3 z turbiną generował 225-230KM, przyspieszenie w 6,4 do setki do dziś wpływa na wyobraźnię. 

W 2002 roku pojawił się SAAB 9³ drugiej generacji. Zbudowany na płycie podłogowej Opla Vectry C miał w założeniach GM być jej luksusowym wcieleniem. Amerykanie nadzorowali każdy etap prac projektowych, by maksymalnie zniwelować koszty. 9³ miało mieć jak najwięcej elementów wspólnych z Oplem. Czy to się udało? Tak sobie. Niech fabryczna nawigacja będzie tu sztandarowym przykładem. Ta z SAAB’a  jest bardzo intuicyjna i prosta w obsłudze,  lecz jej opracowanie było o wiele droższe niż tej z Opla. Takich kwiatków było więcej. Specjaliści ze Szwecji uznali poziom bezpieczeństwa prezentowany przez Vectrę za wysoce niewystarczający. Nadwozie SAAB’a jest o wiele lepiej wzmocnione i sztywniejsze niż w Oplu, tylko że generowało też wyższe koszty. Amerykanie byli bardzo niezadowoleni. Tym bardziej, że szwedzki producent wciąż balansował na granicy opłacalności.  Im dalej zagłębiano się w las, tym więcej trolli czyhało pośród drzew. 

Trzeba jednak przyznać, że druga odsłona 9³ prezentowała się bardzo dobrze. Zrezygnowano z charakterystycznego dla modelu nadwozia typu hatchback na rzecz sedana. Wbrew obawom fanów marki, że wraz z kolejnymi modelami będą one coraz bardziej przypominać wyroby niemieckiego producenta SAAB wciąż pozostawał sobą. Opracowany na tej samej płycie podłogowej, co Vectra C i Fiat Croma samochód był bardziej zwarty. Nie stwarzał wrażenia, że jest zbyt długi. Pozostawiono, tradycyjną już, trójdzielną atrapę chłodnicy i tyle. Zespół designerów pod wodzą Michaela Mauera i Einara Hareide postawił na linię klina, która nadała dynamiki nadwoziu. Był to jeden z nielicznych sedanów, który mi się podobał. Wnętrze miało typowy dla serii 9³ kształt kokpitu z masywną konsolą przed fotelem pasażera. Wyposażona na pierwszy rzut oka w przytłaczającą ilość przycisków okazała się nad wyraz prosta i logiczna w obsłudze. Ilość miejsca dla pasażerów była co najmniej wystarczająca. Zresztą powiedzmy sobie uczciwie, jeśli prowadzicie samochód czy, aż tak bardzo przejmujecie się pasażerami z tyłu? Ja nie muszę, moja żona ma niewielkie rozmiary, mama jest jeszcze mniejsza, a syn trafia tam za karę. Stara prawda mówi, że lepiej niewygodnie siedzieć niż wygodnie stać i coś w tym jest.

Do napędu użyto bardzo ciekawych jednostek napędowych. O podstawowym 1,8 z Opla będzie jeszcze okazja napisać. Silnik 2,0 to konstrukcja Szwedów o kilku wariantach mocy i sposobach doładowania. Również najchętniej wybierany przez klientów. Początkowo w wersji tzw. soft  i mid turbo korzystano z turbosprężarki Garretta. Słabsza oferowała 150KM, pośrednia 175KM. Najmocniejsza odmiana o 210KM mocy była produkcji japońskiego MHI. Ciekawostką były fakt, iż silnik 2,0 mógł być napędzany także bioetanolem. Wisienką na torcie był doładowany motor o pojemności 2,8 w układzie V6. Jednostka ta generowała moc 250-280KM i nie był to szczyt jej możliwości. Przy okazji modelu 9⁵ jeszcze o nim wspomnę. O jego możliwościach niech świadczy opinia zagorzałego fana BMW, który stwierdził, że jego bawarka została wciągnięta nosem przez SAAB’a. Zanim pełni entuzjazmu odpalicie przeglądarkę w poszukiwaniu swojego 9³ wiedzcie, iż jeśli na panelu kontrolnym nie świeci się check engine, to z waszym samochodem jest coś nie tak. Zapomniałbym, oferowano także Diesla 1,9 od Fiata i 2,2 produkcji GM.

W 2005 roku SAAB wprowadził na rynek wersję kombi. Nie był to jednak typowy rodzinny pomykacz z punktu A do B. Swoją drogą, ktoś wie, co jest ciekawego w tym punkcie B, że wszyscy tam jadą? 9³ SportWagon to rasowy sportowiec w nadwoziu kombi. Z wyjątkiem Alfy 159 Sportwagon wszystkie inne kombiaki ze słowem sport w nazwie wyglądają niczym wozy drabiniaste. Mocno opadająca górna linia okien w tylnej części nadwozia w połączeniu z dynamicznie zaprojektowaną klapą bagażnika wyraźnie mówiły: tu liczy się wygląd a nie funkcjonalność. O prawdziwości tych słów najlepiej świadczy pojemność bagażnika. Sedan miał 425 a kombi 419 litrów pojemności. Forma przede wszystkim! Całości dopełniały białe klosze tylnych świateł wykonanych w technologii LED. 

Niestety, trolle zamieszkujące lasy w okolicach Trollhättan powoli wprowadzały w życie swój niecny plan. W 2008 w USA rozpoczął się kryzys gospodarczy, który swoim zasięgiem objął niemal wszystkie gałęzie gospodarki. Trolle, nie widzieć, jakim cudem, dostały się do zarządów kilku dużych banków i przedsiębiorstw doprowadzając do ich upadku. Co gorsza, kryzys rozlał się na cały świat. 

Właściciel SAAB’a, GM w obliczu pogarszającej się sytuacji rozpoczął poszukiwanie oszczędności. Ratując swoje amerykańskie wytwórnie, europejskie oddziały pozostawił samym sobie, przy okazji drenując je do ostatniego eurocenta. Szwedzkiemu rządowi postawił ultimatum by ten dofinansował SAAB’a kwotą 5 miliardów koron. Rząd stwierdził, że nie będzie przeznaczał publicznych pieniędzy na dotowanie upadającego biznesu. GM za wszelką cenę chciał pozbyć się niezbyt rentownego producenta. Podjął negocjacje z holenderskim Spyker’em w sprawie sprzedaży SAAB’a, niestety, nie doszło do finalizacji transakcji. Na wieść o problemach firmy jej fani tłumnie ruszyli do salonów, w Internecie akcja #savesaab zrzeszyła miliony miłośników marki w celu poszukiwania dla niej ratunku.

Na ten było jednak za późno. W grudniu 2011 zarząd SAAB’a złożył wniosek o ogłoszenie bankructwa. W 2012 roku zakończono produkcję wszystkich modeli. Smutny tryumf wszelkiej maści trolli z działów księgowości zarówno GM jak i banków. Do dziś nie mogę się pogodzić, że SAAB już nie produkuje samochodów. Były one wyjątkowe pod każdym względem. Mamy za to pod dostatkiem aut jak spod sztancy różniących się tylko znaczkiem na masce. 

Od zawsze uważałem, że moja kolekcja bez modeli SAAB będzie niekompletna. Problemem była dostępność miniatur. Owszem pod dostatkiem było zabawkowych Welly i tym podobnych. Jednak pełnowartościowych modeli  było jak na lekarstwo lub w cenach przekraczających zdrowy rozsądek. Aż podczas targów Auto Nostalgia na stoisku sklepu z 4 w nazwie znalazłem 9⁵. Nic to, że opakowanie było w opłakanym stanie. Pierwsza SAABinka poruszyła kamyczek, który wywołał może nie lawinę, ale małe osuwisko. 9³ SportWagon to ostatni nabytek i pierwszy, który trafił ode mnie na blog.

Producentem jest pochodzący ze Szwecji Motorart. Firma specjalizuje się w modelach rodzimej produkcji. Znalazłem go na Ebay w bardzo przystępnej cenie, łącznie z wysyłką. Model pochodzi z edycji dilerskiej.

Nadwozie pomalowano lakierem Fusion Blue, który nieco łagodzi agresywną stylistykę samochodu. Niestety, na dachu miniatury dość wyraźnie widać efekt skórki pomarańczy. Dziwi mnie to, ponieważ reszta nadwozia jest pomalowana idealnie. Jak widać trolle nawet skali 1:43 nie odpuszczają.

Patrząc na przód w oczy rzucają się światła. Pomimo starannego wykonania efekt psuje niedokładne obsadzenie ich w karoserii. Także odwzorowanie grilla pozostawia nieco do życzenia. O ile jego kształt i sposób montażu jest bardzo dobry, to zamiast poprzecznych żebrowań mamy plastikowe wypełnienie. Może nie jest to element, na który zwraca się uwagę od razu, lecz po bliższym spojrzeniu nieco razi. W przeciwieństwie do odlanych wraz z podszybiem wycieraczek. Mimo że mamy do czynienia tylko z ich zarysem to pasują do miniatury i wyglądają ładnie.

Świetnie prezentuje się tył modelu. Klosze lamp tylnych wykonano z przezroczystego plastiku z wyraźnym podziałem na sekcje. Na pochwałę zasługuje sposób naniesienia kalkomanii z nazwą i rodzajem modelu. Także wykonanie imitacji świateł odblaskowych i trzeciego światła stop nie daje powodów do narzekań. Nawet to, że mamy do czynienia z pomalowanymi czerwonym lakierem elementami, a nie z kloszami, nie psuje ich odbioru. 

Najlepiej SAAB prezentuje się z boku. Długa maska i zwarty tył sprawiają wrażenie jakby auto było w ruchu. Uznanie należy się producentowi za wzór felg. Wyglądają równie ładnie jak te w prawdziwym samochodzie.

Motorart nie zdecydował się na usunięcie z przednich drzwi szyb, co można uznać za wadę, ponieważ wnętrze wykonane jest bardzo starannie. Duże zegary na desce rozdzielczej i dwukolorowa kierownica prezentują się doskonale. Tablica przyrządów wraz z ekranem nawigacji, drążek automatycznej skrzyni biegów i umieszczony za nią w stacyjce kluczyk nie pozostawiają złudzeń, iż Szwedzi bardzo przyłożyli się do wykonania tej miniatury. Choć sposób wykonania boczków w drzwiach jest nieco uproszczony, to dwukolorowa tapicerka siedzeń w zupełności to rekompensuje. Warto zauważyć, że odwzorowano pasy bezpieczeństwa wraz z klamrami, co nie stanowi reguły u wielu producentów. W dachu modelu umieszczono przezroczysty szyberdach z nieco przyciemnionego plastiku. 

Ogólnie oceniam jakość wykonania na czwórkę z mocnym plusem. Gdyby nie wada lakiernicza byłaby piątka. Wady montażu świateł przednich nie są dyskwalifikujące i dość łatwo je poprawić, choć raczej nie z moimi umiejętnościami. Poza tym to SAAB, jest indywidualistą, nie musi podobać się wszystkim, ma swój charakter.

PS1. Niedawno czekałem na wymianę opon w moim aucie. Przede mną stał SAAB 9³, pięknie utrzymany. Chciałem skomplementować auto i zwróciłem się do jego posiadacza słowami „wspaniały samochód”. Na co człowiek ten odparł: „dziękuję, aczkolwiek proszę pamiętać to nie jest samochód, to SAAB”.

PS2. Kochana babciu, to, czego nie zjadłem będąc  dzieckiem z powodzeniem nadrobiłem, jako dorosły. Na szczęście udało mi się zrzucić sporą część nadwagi. Nikt mnie nie porwał, ale z podejrzliwością przyglądałem się wszystkim czarnym autom. Niechęć do czerni została do tego stopnia, że w kolekcji unikam tego koloru jak tylko się da. O facetach w czarnych sukienkach nawet nie wspominam.





















10 komentarzy:

  1. Bardzo fajny wpis :). Ostatnio nadrabiam zaległości i czytam wszystkie blogi, łącznie ze starszymi wpisami.

    P.S. Mój Syn też nie chce jeść, ale takie czasy, że niczego się nie boi ��.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :)
      Mam nadzieję że inne też się Tobie spodobają.
      PS. Z doświadczenia wiem że z czasem nadrabia się zaległości w braku apetytu :D

      Usuń
  2. Bardzo fajny modelik. Gratuluję nabytku. Niestety różnorodność w motoryzacyjnej naturze zanika bardzo szybko

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. SAAB był ostatnim Mohikaninem jeśli chodzi o indywidualizm. Skazani jesteśmy na sztampę, choć tli się nadzieja patrząc na modele DS.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  3. Miło się czytało o trollach. Szkoda trochę, że Saaba usilnie starano się przeinaczyć w premium opla...

    Pozdro!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Damian.
      Liczyłem że uda się akcja ratowania SAAB'a przez Spykera. Niestety, konsorcjum NEVS pogrzebało ostatecznie markę. Dobrze że są wciąż dostępne modele pozwalające w małej części cieszyć się SAAB'em.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  4. Szkoda, jeśli chodzi o Saab. Pod względem wzornictwa było znacznie lepiej z Włochami. Zawsze lubiłem tę erę motoryzacyjną.
    Miniatura jest bardzo dobra, ale wolę ją w innym kolorze. Może jestem zbyt przyzwyczajony do oglądania Saabów w kolorze czarnym lub szarym. Plecy są wspaniałe, bardzo dobrze wykonane.
    Pozdrowienia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę że każdy fan z sympatią wspomina tę nietuzinkową markę. Świetne wzornictwo, innowacje i duży nacisk na bezpieczeństwo nie wystarczyło do przetrwania.
      W modelach jest zaklęta odrobina duszy SAAB'a. Dlatego warto kupować modele dobrej jakości.
      Pozdrawiam

      Usuń
  5. Cześć, jak zwykle ciekawy wpis – rzeczowy, a przy tym dowcipny i z zainteresowaniem się go czyta (choć krótki nie jest).Skoro wspomniałeś o babci i mamie,co jest zresztą bardzo miłe,to ja właśnie przytoczyłem opinię swojej mamy, która od zawsze interesuje się moją kolekcją, m.in. czytając i oglądając prezentacje innych kolekcjonerów. Ja skupiam się raczej na tych detalach opisanych w poście i mogę porównać je z moimi Saab'ami z serii Cararama 1:43.W „starej skrzyni ze skarbami”znalazłem 3 modeliki tej marki: 9.5 Combi, 9.5 Areo ( oba srebrne) oraz 9.3 Viggen (żółty) i sentyment powrócił. Są nie brzydkie. Nie wiem,czy to reguła, ale tyły tych modeli też są lepiej wykonane. Najbardziej zdziwiły mnie jednak felgi trójramienne, które wypełniają całe koło srebrną blachą i nadają mu ciężkości. Zupełnie niepotrzebnie, bo sam model sporo waży- czuć w ręku, że jest wykonany ze szwedzkiej stali.
    Pozdrawiam Przemek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć,
      Zauważyłem że ostatnie wpisy stają się niebezpiecznie długie.
      SAAB jest jednym z moich ulubionych producentów. Dlatego dość starannie wybieram modele do kolekcji, by dawały jak najwięcej radości i jakości.
      Felgi o których piszesz wzorowane są na klasycznym modelu pochodzącym z serii 900 krokodylem zwanej. Niestety producenci modeli mają bardzo duże problemy z ich odwzorowaniem. Na autach w skali 1:1 prezentowały się doskonale.
      Pozdrawiam!

      Usuń