sobota, 7 listopada 2020

Cadillac Series 62 Convertible 1:43 NEO Scale Models

Stoi w gablotce wspaniała maszyna, czarna, ogromna, i chrom z niej nie spływa... 

Gdyby Julian Tuwim miał opisać model Cadillaca Series 62 Convertible, właśnie tak zaczynałby się ten wierszyk.

Powiedzieć o nim, że jest duży to nic nie powiedzieć. Ogromny – to słowo idealnie pasuje do bohatera dzisiejszego wpisu. Wciąż mam wrażenie, że ledwo mieści się w gablotce. Oryginał miał niemal 5,5 metra długości i ponad 2 metry szerokości. Ten model to Stany w pigułce. Wszystko było najlepsze i największe. Samochód dla ludzi sukcesu, których po wojnie przybywało w szybkim tempie.

 



Seria 62 na rynku pokazała się w 1940 roku. Zaprojektowana przez Harley’a J. Earla wyróżniała się niezwykle elegancką i dynamiczną sylwetką. Od początku do jego napędzania korzystano z silnika V8 o pojemności 5,7 litra. Auto dostępne w wersji sedan, coupe oraz jako dwu i czterodrzwiowy kabriolet. Do przeniesienia napędu służyły trzybiegowa skrzynia manualna i czterobiegowy automat. Auto oparto na płycie podłogowej znanej, jako C-body. 


Po dwóch latach Seria 62 doczekała się drugiej generacji, choć bardziej właściwe byłoby określenie jej, jako lifting. Konstrukcja pojazdu pozostała taka sama, podobnie jak jednostka napędowa i skrzynie biegów. 


Dopiero zaprezentowana w 1948 roku trzecia generacja przyniosła pewne zmiany konstrukcji. Oprócz sprawdzonego silnika 5,7 Monobloc pojawił się nieco mniejszy V8 5,4 OHV. Seria 62 nieco urosła względem poprzednich generacji. 


W czwartej generacji powiększono nieco pojemność największego silnika. Teraz z 6 litrów pojemności generował moc 285KM. Ponadto w 1956 roku Cadillac, jako pierwszy na świecie wprowadził nadwozie typu hardtop, którego cechą charakterystyczną były pozbawione ramek szyby i brak słupka B. Także w tej generacji  nieśmiało pojawiły się  skrzydełka na tylnych błotnikach. 


W 1957 zadebiutowała piąta wersja Serii 62. Moc sześciolitrowego silnika wzrosła do 300KM, a z oferty wycofano manualną skrzynię biegów. Nadwozie nowego Caddy’ego osadzono na nowej ramie X. Dzięki niej auto miało zyskać więcej przestrzeni dla pasażerów. Konkurenci uważali, że rama X nie zapewnia odpowiedniego bezpieczeństwa dla podróżujących S62. GM pozostał jednak niewzruszony na te zarzuty. 


O ile zmiany pod karoserią były znaczące, o tyle nadwozie przeszło niewielki lifting względem poprzedniej generacji. Najbardziej w oczy rzucały się duże skrzydła wieńczące tylne błotniki. Element ten nawiązywał do coraz dynamiczniej rozwijającej się branży lotniczej. Ponadto ułatwiał nieco opływ powietrza wokół Cadillaca. 


Masywny przód ozdobiono potężnym chromowanym grillem, którego głównym elementem stały się ogromne kły. Niestety, w wersji z pięćdziesiątego siódmego roku pokryto je gumą. Innym elementem odróżniającym piątą generację były podwójne lampy umieszczone w dolnej partii zderzaka. Aby nieco ułatwić życie kierowcy na masce silnika pojawiły się chromowane skrzydełka, dzięki którym można było dostrzec gdzie kończy się gigantyczna pokrywa silnika. Choć lepszym określeniem tego elementu wydaje się celownik.


Piątą generację Serii 62 produkowano zaledwie dwa lata. Mimo to, fabryki Cadillaca w Detroit i kalifornijskim South Gate opuściło niemal 218 tysięcy egzemplarzy. Z tej liczby ponad 16 tysięcy przypadło na wersje z otwartym nadwoziem. 


W trakcie przeglądania forum Motoshowminiatura znalazłem informację, że sklep mergeleft organizuje ogromne wyprzedaże na ebay. Mnóstwo modeli z ceną wywoławczą 1€. Natychmiast odwiedziłem ich stronę i wybrałem kilka interesujących miniatur. Po kilku dniach zdecydowałem się stanąć w szranki licytantów. Poszło mi całkiem nieźle i po niecałym tygodniu odebrałem paczkę z dziewięcioma modelami. Jednym z nich był Cadillac Series 62 Convertible z 1957 roku od NEO.


Tak jak napisałem na początku, model szczelnie wypełnia gablotkę. Z czarnym nadwoziem rewelacyjnie współgrają chromowane wykończenia. W grillu wyraźnie zaznaczono jego głębię, tablica rejestracyjna znalazła się w pięknie stylizowanej chromowanej podkładce. Pod reflektorami umieszczono chromowane wąsy. Dzięki monstrualnym rozmiarom oryginału można podziwiać fototrawione logo Caddy’ego na froncie maski silnika. Światła modelu wykonano po prostu genialnie. Na przednich błotnikach umieszczono fototrawione napisy Cadillac.


Przed tylnym nadkolem karoserię zdobi żebrowany wlot powietrza. Jest to szalenie klimatyczny detal. Skrzydlate błotniki zdobi nieco rozciągnięte logo najszlachetniejszej marki GM. Piękny szczegół. Tył samochodu, poza skrzydłami, pozbawiony jest efektownych elementów stylistycznych. Wzrok przykuwają podwójne tylne lampy umieszczone w oddzielnych tubach. Oczywiście, tylny zderzak ocieka chromem. Także na klapie ogromnego bagażnika elementem dominującym jest logo Cadillaca. 


Na słowa pochwały zasługuje wykonanie szyb. Szczególnie czołowa, mocno wygięta na końcach. Wykończenie jej srebrną taśmą wokół krawędzi to mistrzostwo świata. Taśma idealnie przylega, jest bardzo równo nałożona i nigdzie nie odstaje. Fototrawione wycieraczki ułożono równiutko przy dolnej krawędzi szyby. To jeden z nielicznych przypadków gdzie tego typu wycieraczki sprawdzają się lepiej niż plastikowe. Fantastycznie wyglądają także lufciki na drzwiach. Absolutnie nie można niczego zarzucić ich spasowaniu. 


Wnętrze wykończono w kolorze bordo, imitującym skórzane obicia. Ogromna przednia kanapa (tak, tak tu nie ma żadnej pomyłki) posiada piękne pikowania. Widać, że pomieszczenie na niej trójki pasażerów nie byłoby żadnym kłopotem. Także kanapa z tyłu w niczym nie ustępuje szczegółowością wykonania. 


W kokpicie dominuje piękne koło kierownicy. Tak jak model, ono również jest ogromne. Jego wieniec jest bordowy, jednak klakson jasnobeżowy, całość wieńczy logo Cadillaca. Masywną deskę rozdzielczą zdobi szeroki, srebrny pas, na którym umieszczono radio i schowek na rękawiczki. Za kołem kierownicy bardzo starannie naklejono kalkomanię z zegarami i wskaźnikami. Boczki kokpitu sprawiają nieco ascetyczne wrażenie, choć nie można odmówić im wysokiej jakości wykonania.


NEO nie byłoby sobą gdyby coś nie wymagało poprawki. Ozdobna listwa na lewym progu Cadillaca powolutku odkleja się od nadwozia. Na razie listwa odgięła się tylko w niewielkim stopniu i nie ma możliwości poprawienia jej bez uszkodzenia lakieru. Kolekcjonerstwo uczy cierpliwości, więc poczekam… Także celownik na masce jest krzywo zamontowany. Na pierwszy rzut oka tego nie widać, ale psuje bardzo pozytywny wizerunek modelu. Wystarczy jednak spojrzeć na genialnie wykonane felgi i eleganckie opony z białym pasem by znów cieszyć się z posiadania tej niezwykłej miniatury.













2 komentarze:

  1. Z nieukrywanym podziwiem obserwuje Panowie, jak z ogromnym zapałem serwujecie nam najwyższej jakości prezentacje modeli. Wasz duet dostarcza nam regularnie prezentacje modeli o zróżnicowanej tematyce, co czyni muzeum43 chyba najprężniej działającym blogiem w Polsce poświęconym tematyce miniaturowej motoryzacji.

    Co do modelu, to powiem tylko tyle, że jest on po prostu prześliczny.

    Pozdrawiam i gratuluję tak wspaniałego nabytku!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć Piotrze, bardzo nam miło czytać takie słowa, zwłaszcza od osoby tak zaangażowanej w popularyzacje kolekcjonerstwa:) Nie ukrywam, że odkąd dołączył do Muzeum 1:43 Arek, blog ogromnie zyskał na atrakcyjności. Nasze kolekcje bardzo się różnią, dlatego pojawia się tu tyle odmiennych tematycznie modeli. Jak pewnie zauważyłeś od niedawna pojawiają się tu także wpisy naszego kolegi Marka. Jego kolekcja to dopiero petarda;)

      POzdrawiam:)

      Usuń